Zmiany w budynkach związane z Covid-19 mogą zwiększać ryzyko pożarowe

Podziel się:
Rząd zniósł limity osób m.in. w sklepach, restauracjach czy hotelach od 1 marca. Z wielu budynków znikną więc specjalne strefy odgrodzone barierkami lub taśmami i zablokowane przejścia. Dystans społeczny jednak pozostaje, w wielu przypadkach obiekty nie wrócą całkowicie do stanu sprzed pandemii. Kolejne zmiany we wnętrzach mogą natomiast zwiększać ryzyko pożarowe – może się okazać, że systemy awaryjne kierują ludzi w złą stronę. Zagrożenie stwarzają też plastikowe osłony przy kasach, które ograniczają klientom drogę ewakuacji. Jeśli same się zapalą, jest też duże ryzyko powstania toksycznego dymu.

Fot. EatonFot. Eaton

Jedno zagrożenie zastąpi kolejne?

W związku z pandemią koronawirusa administratorzy wielu budynków całkiem zmienili ich przeznaczenie lub układ. W hotelach, restauracjach czy centrach handlowych wprowadzono jednokierunkowe alejki, plastikowe osłony czy strefy wyłączone z użytku, a przejścia zablokowano taśmami i barierkami. Zniesienie obostrzeń oznacza, że wnętrza czekają kolejne zmiany układu pomieszczeń i sposobu poruszania się. W sytuacji awaryjnej, gdy trzeba ewakuować budynek, może to wprowadzić dodatkowe zamieszanie, a nawet uniemożliwić szybkie dotarcie do wyjścia.

Limity osób przestają obowiązywać, jednak wciąż konieczne będzie zachowanie dystansu społecznego. Dlatego w wielu przypadkach budynki jedynie częściowo zmienią układ. W efekcie może się okazać, że niektóre oznaczenia dróg ewakuacyjnych i oświetlenie awaryjne są w niewłaściwym miejscu i kierują ludzi w złą stronę, albo że po zmianach na drodze ewakuacyjnej nie ma gaśnic. Dodatkowe zagrożenie pożarowe stwarzają też przegrody ze sztucznych tworzyw, pozostawione np. przy kasie lub recepcji. Takie ścianki mogą zamienić się w tunel, który przekieruje dym tam, gdzie przebywają ludzie, ograniczają też drogę ewakuacji i mogą zmniejszyć skuteczność zraszaczy. Jeśli same się zapalą, jest duże ryzyko powstania gęstego, toksycznego dymu – ostrzega Mariusz Skotnicki, product manager w firmie Eaton.

Zignorowanie ryzyka może kosztować

Przepisy budowlane jasno określają, że przy wszelkich zmianach dokonywanych w budynkach konieczna jest ponowna ocena ryzyka pożarowego. Dotyczy to nie tylko remontów, ale też zmiany układu pomieszczeń i korytarzy, dodawania lub usuwania tymczasowych ścianek, zmian sposobu poruszania się osób po budynku. Nie wszyscy właściciele i zarządcy o tym jednak pamiętają. W 2021 roku straż pożarna odnotowała ponad 38 tys. pożarów budynków, więc zagrożenie nie powinno być ignorowane.

Właściciele obiektów muszą ponownie zbadać wszystkie zagrożenia, na jakie mogą być narażeni pracownicy i osoby przebywające w środku. Następnie powinni ocenić ryzyko i dostosować do niego systemy ewakuacji oraz przeciwpożarowe. Konieczne jest upewnienie się, czy w każdym nowym pomieszczeniu lub strefie są czujki pożarowe, czy ludzie będą słyszeć i widzieć alarmy lub komunikaty służb. Dobrze zaprojektowany system przeciwpożarowy powinien być elastyczny i uwzględniać nawet 20% dodatkowej rezerwy na rozbudowę, można więc w razie potrzeby go zmodernizować – podkreśla Mariusz Skotnicki.
REKLAMA:

Obiekty, dla których nie przygotowano zaktualizowanych planów awaryjnych oraz odpowiednich systemów, zagrażają bezpieczeństwu ludzi. Ich właściciele ryzykują też poważnymi konsekwencjami prawnymi, finansowymi i wizerunkowymi. A ponieważ stale zmienia się sposób, w jaki pracujemy i spędzamy wolny czas, prawdopodobnie także regularnie będzie zmieniane przeznaczenie i układ budynków. Ważne jest więc planowanie elastycznych i łatwych w modyfikacji systemów przeciwpożarowych również w nowych i remontowanych budynkach.
REKLAMA:
REKLAMA:
Źródło: Eaton
#czytelnia #ochrona #ochrona przeciwpożarowa

Więcej tematów: